Ron obudził się wtulony w Hermionę. Nie mógł uwierzyć, że to się działo naprawdę. Czuł zapach jej włosów - ten zapach, który on czuł jak na 6 roku na początku prof.Slughorn pokazał im eliksir miłosny.
- Już nie śpisz kochanie?- spytała się jego ukochana
- Teraz się obudziłem
- Och... Już prawie 8. Muszę chyba wyjść już do swojego pokoju...
- Musisz? - zapytał z uśmiechem Ron
- Niestety ja też nie chcę iść...
Hermiona wstała z łóżka i odziała się w cienki szlafrok, który dostała od mamy. Rudowłosy też wstał i przyciągając ją do siebie powiedział uwodzicielskim głosem
- Wiesz... Jeszcze mamy trochę czasu...
- Naprawdę... Ron... Twoja mama zaraz się obudzi, Ginny się obudzi... Muszę już iść
- A zdajesz sobie sprawę, że szybko taka sytuacja się nie powtórzy? Przecież jedziemy z Harrym poszukiwać horkruksy...
- Och... - westchnęła smutno Hermiona - Zobaczysz coś wymyślimy
- No mam nadzieję, że wpadniesz na jakiś genialny pomyśl Aniele.
Dziewczyna jeszcze pocałowała go na pożegnanie i wyszła do swojego pokoju, a raczej do pokoju Ginny.
Gdy drzwi lekko się uchyliły, przerażona Ginny prawie spadła z parapetu, na którym siedziała. Myślała o Harrym. O tym, że jest on tak niedaleko...
- Emm... Ginny... Ehh... Ja... Ten... Nooo - Hermiona nie umiała się wytłumaczyć GDZIE była i CO robiła.
- Wiem że byłaś u Rona całą noc. Na weselu w tej samej chwili jak wyszliście do niego ja poszłam do pokoju rodziców po jeden prezent... Ty lepiej gadaj co wy robiliście całą noc i jak było? - zadała pytanie Ruda Dziewczyna uśmiechając się
Czarownica zrobiła się czerwona.
- OK ja chyba wolę nie wiedzieć co tam robiliście... Chodźmy lepiej na śniadanie, bo mama się zdenerwuje...
****************
- Dzień Dobry, Pani Weasley - przywitała się Hermiona. Trochę niezręcznie się czuła, patrząc w oczy tej kobiecie, która była matką chłopaka, z którym spędziła tak niesamowitą noc.
- Witaj kochana. Siadaj. Chcesz tosta czy jajecznicę?
- Poproszę tosta.
Z góry właśnie zszedł Harry i Ron.
- Cześć Ginny - zagadnął Harry. Uśmiechali się jakby coś ukrywali...
Harry lekko musnął swoją dłonią ręki płomienno-rudowłosej dziewczyny.
- Hej Harry
- Słuchajcie dzieci - zaczęła Molly - Musimy wybrać się na Pokątną. Wiem że wasza 3 nie wybiera się do Hogwartu ale Ginny idzie. A poza tym musicie się jeszcze przygotować do tej waszej podróży! Mundur zęby i szykujcie się bo zaraz ruszamy. Och jak dobrze że przysłali nam wkońcu ten proszek Fiuu...
Hermiona weszła do łazienki. Właśnie czesała włosy w wygodnego koczka, który był luźno upięty. Nagle ktoś wszedł do toalety.
- Nie mogłem się oprzeć tej pokusie żeby tu wejść - wyszeptał
- Oj Ron... Wiesz ja chyba też bym się nie oparła...
Ronald zaczął całować swoją nową dziewczynę gdy niespodziewanie ktoś zaczął krzyczeć
- HERMIONA!!! HEERMIOONAAA DO CHOLERY!!! ŻYJESZ JESZCZE?! ZADŁAWIŁAŚ SIĘ PASTĄ CZY UTOPIŁAŚ SIĘ?!
- O kurna... - zaczął chłopak - dobra ja się teleportuje do mnie do pokoju, a ty wyjdź zanim Ginny wparuje...
- Dobrze...
I zniknął nadal czuła smak jego ust i jego miętowy oddech.
- Już, spokojnie... Miałam problem z włosami
********
- Dobrze spotykamy się tu za 1 godzinę .
- OK - odrzekli chórem
- Pośpiesz się córko, bo Madame Malkin dzisiaj krócej pracuje, a tobie potrzebne nowe szaty
- Już biegnę, biegnę...
I znikła za zakrętem. Molly Weasley weszła do sklepu z firankami
- Dobra chłopaki ja idę po nowe buty, i uzupełnie garderobę. Wam też radzę. Poza tym jak się złożymy po równo to może kupimy większy namiot.
- Ile on kosztuje? - spytał Harry
- 100 galeonów
- Ymm... Zaczekaj damy ci odrazu i kupisz, dobra?
- Aha.
- To ja idę narazie!
- Pa
- Ok Ron ja idę po może trochę prowiantu, dokupię proszku Fiuu, wezmę jakieś lekarstwa i antidota jakby co.
- Dobra ja też pójdę po coś...
Ron kierował się w zupełnie inne strony. Strony, w których był raz z Ginny jak potrzebowała sukienki, a nikt nie miał z nią pójść. Były to strony przeznaczone dla dziewcząt.
Wszedł do najlepszego sklepu z biżuterią.
- Dzień dobry - rzucił niedbale kryjąc twarz
- Dzień dobry panie Weasley... A dla kogóż to pan szuka czegoś specjalnego. Dla dziewczyny?
- Nie pani interes - warknął - z czego jest ten pierścionek?
- Czyste złoto i diament.
- Ile kosztuje?
-350 galeonów
- Na brodę Merlina...
- Och... Mogę panu sprzedać za 250... Widzę że to dla pana ważne skoro przychodzi tu pan SAM.
-Tak... To jest BARDZO ważne
- Poproszę 250 galeonów!
- Proszę... Może pani zapanować w ładne, małe pudełeczko?
- Tak proszę bardzo!
- Dziękuje bardzo i do widzenia!
- Do widzenia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz