O ja piernicze... Ostatni post 2 miesiące temu... Szczerze? Nie miałam weny i ochoty... Kapryśne przyjaciółki ;)
Teraz postaram się coraz częściej dodawać wpisy bo mam pomysły :) Przepraszam Was za to ze mnie nie było...
Cieplutkie pozdrowienia
Hermiooona :D
Historia miłości Rona i Hermiony
czwartek, 1 listopada 2012
niedziela, 2 września 2012
Rozdział 10
Gdy Hermiona dowiedziała się o Harrym Potterze zaczęła szukać informacji o nim. Pewnego dnia w bibliotece natknęła się na nią.
- Och przepraszam cię najmocniej.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała uśmiechając się...
Znała ten uśmiech. I te kruczoczarne włosy, zielone oczy i... bliznę.
- Czy ty... Ten no... Jesteś...
- Nienormalna, głupia? Tak
- Nie... Kogoś mi przypominasz...
- Kogo? Tylko powiedz ze nie McGonnagal!
- Nie o to mi chodziło... o to czy jesteś spokrewniona z Potterami?
- Spokrewniona z Harrym Potterem? - rozejrzała się podejrzliwie - Tak. Jestem jego siostrą bliźniaczką. Wiem że się z nim przyjaźnisz... Hermiona Granger, tak?
- T-tak... Dlaczego nigdy cię nie widziałam w Hogwarcie?
- Bo Dumbledore twierdzi że gdy zacznę się pokazywać mogą mi coś zrobić. Mam prywatne zajęcia... Teraz poszłam mam przerwę... O kurna
- Co?
- HELENO POTTER ILE RAZY MAM CI POWTRZAĆ ŻE SAMA NIGDZIE NIE IDZIESZ?!
- No d-dobrze pani profesor... No to do zobaczenia
- O panno Granger, poznała pani pannę Poooo, znaczy się Helenę.
- Wiem że jest siostrą Harrego ale czemu HARRY o tym nic nie wie?
- Pan Potter wiele przeszedł - odpowiedziała McGonagall - Byłby to dla niego wielki szok... On o niej wie, ale sądzi że zaginęła bez śladu. Wychowywał ją jej ojciec chrzesty Remus Lupin. Przepraszam panno Granger musimy już iść. Potter, idziemy
- Pa!
Od tego momentu Hermiona i Helena codziennie się spotykały w blibliotece w tajnym pokoju za półką w dziale Historii Magii (gdzie prawie nikt nigdy nie zagląda). W tym roku dziewczyny zostały rozdzielone. Dlatego Hermiona dawała zawsze znak Hel (jak kazała się nazywać) przez kominek i wtedy jedna teleportowała się do drugiej.
Wtedy panna Potter przyszła do panny Granger.
- Hej Hermiooo... RANY BOSKIE JAK TY WYGLĄDASZ?! - Fakt dziewczyna miała potargane włosy, rozcięty policzek i ręce w bandażach po liście - Zaraz to zmienimy! - Machnęła raz różdżkę i młoda kobieta wyglądała idealnie. Zamiast "Gniazda" na głowie miała piękne fale, na policzku została tylko blizna, a ręce były w nowych bandażach.
- D-dzięki
- No to teraz mi powiedz co się stało
******
- Ej Ron
- Nooo?
- Może pójdziemy do niej... Nie wychodzi od godziny
- Ok... Ale... Ja się boję. Pamiętasz te ptaszki w zeszłym roku?!
- Idziemy!
Spokojnie szli do Hermiony. Przed drzwiami popatrzyli się na siebie i jednocześnie powiedzieli:
- Idziemy
**
- No i... Mnie zwyzywali od Snape - szlochała dziewczyna
- Cii... Już cicho nic sie nie dzieje...
Dźwięk otwieranych drzwi je oprzytomnił. Obydwie trzymały różdżki w dłoni.
- Hermio... A kim ty do cholery jesteś?! - Ron uroczo się zapytał
-Helena miło mi - Przedstawiła sie
Harry wpatrywał się w dziewczynę tępym wzrokiem. Była zarazem piękna ale i podobna do niego. Był tylko jeden sposób by sprawdzić pokrewieństwo. On nie chciałby żeby ona była jego siostrą. Była zbyt piękna i urocza...
- Tak - powiedziała nagle Helena - Harry tak
- Ale co tak? - zapytał
- Jestem twoją siostrą...
"Jakim cudem do cholery ona wie o czym myślę..."
- Bo nie umiesz bronić swojego umysłu? - powiedziała poirytowana - Błagam twoja oklumencja jest gorsza od włosów Snape
Helena była dość drobną dziewczyną. Miała 1,55 m. I nie wyglądała na czarodziejkę. Nigdy nie chodziła w szatach. Chodziła w czarnych jeansach, T-shircie zazwyczaj granatowym lub czarnym z nadrukiem Iron Maiden, Metallicy, AC/DC, Led Zeppelin lub innych zespołów (choć nie zawsze) i czarnych Martensach lub czarnych Conversach (zależy od pory roku). Czarne włosy były wycieniowane w kilku miejscach i do tego na czole widniała grzywka na bok starająca się ukryć bliznę. Jedyna rzecz która nie pasowała w ubiorze to pierścionek z diamentem.
- Po co ci ten pierścionek? - zapytał Ron, który dotąd siedział cicho
- To jest pierścień Zagłady... Sama nazwa wskazuje co on robi, nie? Dopóki nie wypełnie go krwią i innymi takimi rzeczami to jest nic nie wart, ale po to jakbym machnęła ręką połowa by nie żyła...
- A co jest oprócz krwi potrzebne do tego?
- Ee... Tjaaa... NoqkawałekskórywłóknozsercarudejdziewczynykawalekrozumumądrejikrewsilnegoczarodziejaidotegojestesciemipotrzebnitrocheiGinnyteziblagamniezabijajciemniebochcewampomóc.
-CO? - powiedziała trójka - Możesz z łaski swojej powtórzyć bo nie doslyszelismy przez twój szybki tok mówienia...
- Eh... - westchnęła Hel
- Och przepraszam cię najmocniej.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała uśmiechając się...
Znała ten uśmiech. I te kruczoczarne włosy, zielone oczy i... bliznę.
- Czy ty... Ten no... Jesteś...
- Nienormalna, głupia? Tak
- Nie... Kogoś mi przypominasz...
- Kogo? Tylko powiedz ze nie McGonnagal!
- Nie o to mi chodziło... o to czy jesteś spokrewniona z Potterami?
- Spokrewniona z Harrym Potterem? - rozejrzała się podejrzliwie - Tak. Jestem jego siostrą bliźniaczką. Wiem że się z nim przyjaźnisz... Hermiona Granger, tak?
- T-tak... Dlaczego nigdy cię nie widziałam w Hogwarcie?
- Bo Dumbledore twierdzi że gdy zacznę się pokazywać mogą mi coś zrobić. Mam prywatne zajęcia... Teraz poszłam mam przerwę... O kurna
- Co?
- HELENO POTTER ILE RAZY MAM CI POWTRZAĆ ŻE SAMA NIGDZIE NIE IDZIESZ?!
- No d-dobrze pani profesor... No to do zobaczenia
- O panno Granger, poznała pani pannę Poooo, znaczy się Helenę.
- Wiem że jest siostrą Harrego ale czemu HARRY o tym nic nie wie?
- Pan Potter wiele przeszedł - odpowiedziała McGonagall - Byłby to dla niego wielki szok... On o niej wie, ale sądzi że zaginęła bez śladu. Wychowywał ją jej ojciec chrzesty Remus Lupin. Przepraszam panno Granger musimy już iść. Potter, idziemy
- Pa!
Od tego momentu Hermiona i Helena codziennie się spotykały w blibliotece w tajnym pokoju za półką w dziale Historii Magii (gdzie prawie nikt nigdy nie zagląda). W tym roku dziewczyny zostały rozdzielone. Dlatego Hermiona dawała zawsze znak Hel (jak kazała się nazywać) przez kominek i wtedy jedna teleportowała się do drugiej.
Wtedy panna Potter przyszła do panny Granger.
- Hej Hermiooo... RANY BOSKIE JAK TY WYGLĄDASZ?! - Fakt dziewczyna miała potargane włosy, rozcięty policzek i ręce w bandażach po liście - Zaraz to zmienimy! - Machnęła raz różdżkę i młoda kobieta wyglądała idealnie. Zamiast "Gniazda" na głowie miała piękne fale, na policzku została tylko blizna, a ręce były w nowych bandażach.
- D-dzięki
- No to teraz mi powiedz co się stało
******
- Ej Ron
- Nooo?
- Może pójdziemy do niej... Nie wychodzi od godziny
- Ok... Ale... Ja się boję. Pamiętasz te ptaszki w zeszłym roku?!
- Idziemy!
Spokojnie szli do Hermiony. Przed drzwiami popatrzyli się na siebie i jednocześnie powiedzieli:
- Idziemy
**
- No i... Mnie zwyzywali od Snape - szlochała dziewczyna
- Cii... Już cicho nic sie nie dzieje...
Dźwięk otwieranych drzwi je oprzytomnił. Obydwie trzymały różdżki w dłoni.
- Hermio... A kim ty do cholery jesteś?! - Ron uroczo się zapytał
-Helena miło mi - Przedstawiła sie
Harry wpatrywał się w dziewczynę tępym wzrokiem. Była zarazem piękna ale i podobna do niego. Był tylko jeden sposób by sprawdzić pokrewieństwo. On nie chciałby żeby ona była jego siostrą. Była zbyt piękna i urocza...
- Tak - powiedziała nagle Helena - Harry tak
- Ale co tak? - zapytał
- Jestem twoją siostrą...
"Jakim cudem do cholery ona wie o czym myślę..."
- Bo nie umiesz bronić swojego umysłu? - powiedziała poirytowana - Błagam twoja oklumencja jest gorsza od włosów Snape
Helena była dość drobną dziewczyną. Miała 1,55 m. I nie wyglądała na czarodziejkę. Nigdy nie chodziła w szatach. Chodziła w czarnych jeansach, T-shircie zazwyczaj granatowym lub czarnym z nadrukiem Iron Maiden, Metallicy, AC/DC, Led Zeppelin lub innych zespołów (choć nie zawsze) i czarnych Martensach lub czarnych Conversach (zależy od pory roku). Czarne włosy były wycieniowane w kilku miejscach i do tego na czole widniała grzywka na bok starająca się ukryć bliznę. Jedyna rzecz która nie pasowała w ubiorze to pierścionek z diamentem.
- Po co ci ten pierścionek? - zapytał Ron, który dotąd siedział cicho
- To jest pierścień Zagłady... Sama nazwa wskazuje co on robi, nie? Dopóki nie wypełnie go krwią i innymi takimi rzeczami to jest nic nie wart, ale po to jakbym machnęła ręką połowa by nie żyła...
- A co jest oprócz krwi potrzebne do tego?
- Ee... Tjaaa... NoqkawałekskórywłóknozsercarudejdziewczynykawalekrozumumądrejikrewsilnegoczarodziejaidotegojestesciemipotrzebnitrocheiGinnyteziblagamniezabijajciemniebochcewampomóc.
-CO? - powiedziała trójka - Możesz z łaski swojej powtórzyć bo nie doslyszelismy przez twój szybki tok mówienia...
- Eh... - westchnęła Hel
czwartek, 30 sierpnia 2012
Rozdział 9
Wiem baaardzooo daaawno nie było notki :( Przepraszam...
*****
Harry Potter - czarnowłosy mężczyzna w okrągłych okularach. Blizna w kształcie błyskawicy to jego znak rozpoznawczy. Zmierzył się tyle razy z Voldemortem i dokonał takich czarów jakich doświadczony czarodziej by nie wyczynił. Chłopak wszedł do pokoju Hermiony. Wiedział że nie powinien bo ona jest dziewczyną i nie chciałby być w kłopotliwej sytuacji np. Jakby się ubierała. Ale stwierdził "Raz kozie śmierć". Głównym jego celem tam zajrzenia była konieczność porozmawiania. Nie mógł o tym porozmawiać z Ronem bo on by go w tej kwesti nie zrozumiał.
Wszedł. Nie zważając że śpią wybiegł trzaskając drzwiami. Nie mógł się szybko przemieścić do swojego pokoju bo jaskinia była ogromna dlatego deportował się do jego pokoju robiąc jeszcze więcej hałasu.
- HARRY! HARRY?!
- A o mnie już się nie martwisz? - zapytał Ron
- Och daj spokój przecież jesteś tutaj! Ktoś się tu deportował a Harry jest Niepożądanym Nr 1! A tak wogóle to czemu byłeś u mnie w pokoju?
- Bo...
- Jestem, spokojnie - rzekł Harry
Zbulwersowana Hermiona podeszła do chłopaka i trzasnęła go z całej siły w policzek.
- TY SKOŃCZONY PALANCIE CO TY WYRABIASZ DO CHOLERY?! Przecież tylko my możemy sie deportować czemu nie pomyślałam?! - krzyczała dziewczyna - PO CO TO ROBIŁEŚ?! CHCESZ ŻEBYM ZMARŁA NA ZAWAŁ?!
- Yhh... No... Nie... - zaczął niepewnie
- Po co to robiłeś? - wycedziła przez zacisnięte zęby, siłą powstrzymując się od wybuchu
- Bo... Bo chciałem zjeść jogurt z płatkami ale miska była na stoliku w naszym prowizorycznym salonie - kłamstwo przeszło mu gładko przez gardło ale Hermiona cała czerwona już nie wytrzymała
- JA PIERDOLE NO! O ZGROZO MISKA LEŻAŁA NA INNYM STOLIKU! ZŁOTY CHŁOPIEC SIĘ DEPORTOWAŁ BO NIE CHCIAŁO MU SIĘ PRZEJŚĆ TYCH KILKU KROKÓW! Wiesz może powinniśmy Ci upiec świeży chlebek, masełko i Merlin-jeden-wie co chcesz jeszcze, co?
- KOBIETO OPANUJ SIĘ! - ryknął Ron - Zachowujesz się jak ten stary dupek z lochów Severus "Oleisty-Nietoperz-Którego-Nie-Stać-Na-Szampon" Snape. Obrażona Hermiona, wybiegła do swojego pokoju i skontaktowała się z jej skrywaną przed światem przyjaciółką - Heleną Potter.
*****
Harry Potter - czarnowłosy mężczyzna w okrągłych okularach. Blizna w kształcie błyskawicy to jego znak rozpoznawczy. Zmierzył się tyle razy z Voldemortem i dokonał takich czarów jakich doświadczony czarodziej by nie wyczynił. Chłopak wszedł do pokoju Hermiony. Wiedział że nie powinien bo ona jest dziewczyną i nie chciałby być w kłopotliwej sytuacji np. Jakby się ubierała. Ale stwierdził "Raz kozie śmierć". Głównym jego celem tam zajrzenia była konieczność porozmawiania. Nie mógł o tym porozmawiać z Ronem bo on by go w tej kwesti nie zrozumiał.
Wszedł. Nie zważając że śpią wybiegł trzaskając drzwiami. Nie mógł się szybko przemieścić do swojego pokoju bo jaskinia była ogromna dlatego deportował się do jego pokoju robiąc jeszcze więcej hałasu.
- HARRY! HARRY?!
- A o mnie już się nie martwisz? - zapytał Ron
- Och daj spokój przecież jesteś tutaj! Ktoś się tu deportował a Harry jest Niepożądanym Nr 1! A tak wogóle to czemu byłeś u mnie w pokoju?
- Bo...
- Jestem, spokojnie - rzekł Harry
Zbulwersowana Hermiona podeszła do chłopaka i trzasnęła go z całej siły w policzek.
- TY SKOŃCZONY PALANCIE CO TY WYRABIASZ DO CHOLERY?! Przecież tylko my możemy sie deportować czemu nie pomyślałam?! - krzyczała dziewczyna - PO CO TO ROBIŁEŚ?! CHCESZ ŻEBYM ZMARŁA NA ZAWAŁ?!
- Yhh... No... Nie... - zaczął niepewnie
- Po co to robiłeś? - wycedziła przez zacisnięte zęby, siłą powstrzymując się od wybuchu
- Bo... Bo chciałem zjeść jogurt z płatkami ale miska była na stoliku w naszym prowizorycznym salonie - kłamstwo przeszło mu gładko przez gardło ale Hermiona cała czerwona już nie wytrzymała
- JA PIERDOLE NO! O ZGROZO MISKA LEŻAŁA NA INNYM STOLIKU! ZŁOTY CHŁOPIEC SIĘ DEPORTOWAŁ BO NIE CHCIAŁO MU SIĘ PRZEJŚĆ TYCH KILKU KROKÓW! Wiesz może powinniśmy Ci upiec świeży chlebek, masełko i Merlin-jeden-wie co chcesz jeszcze, co?
- KOBIETO OPANUJ SIĘ! - ryknął Ron - Zachowujesz się jak ten stary dupek z lochów Severus "Oleisty-Nietoperz-Którego-Nie-Stać-Na-Szampon" Snape. Obrażona Hermiona, wybiegła do swojego pokoju i skontaktowała się z jej skrywaną przed światem przyjaciółką - Heleną Potter.
sobota, 14 lipca 2012
Rozdział 8
Po 2 tygodniach od groźby w liście trójka wyruszyła poszukiwać horkruksy. Postanowili że części Voldemorta mogą być w 2 miejscach - w domu jego ojca albo w sierocińcu... Deportowali się do Domu Riddlów. Zaczęli chodzić Po wszystkich pokojach ale nic nie znaleźli. Hermiona która nie zauważyła przeszkody potknęła się o własne nogi. Upadła na martwe ciało ogrodnika tego domu. Cała wysmarowana krwią powstała. Miała już iść lecz w środku tego człowieka coś się świeciło. Dziewczyna zaczęła grzebać w umarłym. Ręce oblepiały jej krew a do jej bransoletki przyczepiły się żyły i flaki. Wyjeła. Do małej odznaki przyczepiony był kawałek szaty. Tego im trzeba było.
- Harry! Ron! Znalazłam!
Mężczyźni biegnąc po schodach przepychali się by jak najszybciej zobaczyć co znalazła Hermiona. Reakcja Rona była jeszcze gorsza niż Harrego.
- Kobieto! Co ty zrobiłaś? Bawiłaś się w wapmira czy co?!
- Nie Ronaldzie jeszcze nie zwariowałam tak żeby iść do Świętego Munga, choć przy was to jest możliwe. Potknęłam się o nogi i wpadłam w to ciało. Coś się w nim świeciło i zaczęłam grzebać - Ron skrzywił się z niesmakiem - No i mam. Zniszczycie to łaskawie? Ja się pójdę umyć.
Voldemort stracił siły. Już nie jest nieśmiertelny. Wystarczy wiedzieć gdzie jest...
Ból głowy Hermiony nie ustawał odkąd zniszczyła horkruks. Nigdy nie czuła czegoś takiego. Było to dla niej jakby ktoś wbijał jej miecze w głowę. Wiedziała, że ktoś chce wejść do jej umysłu ale ona była mistrzynią oklumencji. Chciała, by to się skończyło, chciała wrzeszczeć ile sił. Od 2 dni nie spała dlatego jej obecnym pragnieniem było zapaść w długi sen. Nie wytrzymała już i wpuściła.
"- Och... Hermiona ciekawe jak bardzo ma skażoną krew ta dziewucha. Nie podchodzie do niej. Śmierdzi na kilometr - reszta wybuchnęła śmiechem - Bellatrix. Pamiętasz o naszej umowie?
- T-Tak, P-Panie
- Tylko pamiętaj masz się powstrzymać teraz bo szlama ma jeszcze czas. Inaczej zobaczysz jak to jest potraktowanym tak jak ty traktujesz innych.
- Oczywiście
Czarny Pan zaczął syczeć w niezrozumiałym języku do wielkiego, tłustego węża. Po chwili wyszedł."
Głowa przestała boleć. Ale to co zobaczyła było o wiele gorsze niż ból. Co miała robić Bellatrix? Co powiedział do węża? Czy to wszystko musi być takie trudne? Powiedziała o wszystkim przyjaciołom. Postanowili uciekać.
- Hermiono ON nas mógł znaleść!
- Wiem, ale to było silniejsze odemnie. Zresztą JA też wiem gdzie on jest. W rezydencji Lestrange'ów.
- Dobrze... Ale może już się teleportujmy gdzieś indziej?
- Tak, tak jasne
Wylądowali w małej jaskińce. Po rzuceniu zaklęć ochronnych Hermiona transmutowała wielkie głazy w piekarnik, blaty i lodówkę a małe roślinki w jedzenie. Spędzili tam wiele czasu. Nie zauważyli, że minęły już 3 miesiące. Zawsze piękne oczy Hermiony stały się wyraźnie zmęczone. Ron i Hermiona nie mieli już czasu dla siebie. Czekali cały czas z Harrym na odpowiedni moment, by zaskoczyć Sami - Wiecie - Kogo. Dawno się nie przytulali, nie całowali... Rudowłosy położył się na ciasnym łóżku obok jego ślicznej dziewczyny. Zaszeptał jej do ucha: "Obiecuję Ci, że jak to się skończy będziemy spędzać razem jak najwięcej czasu tylko my. We dwójkę."
- Harry! Ron! Znalazłam!
Mężczyźni biegnąc po schodach przepychali się by jak najszybciej zobaczyć co znalazła Hermiona. Reakcja Rona była jeszcze gorsza niż Harrego.
- Kobieto! Co ty zrobiłaś? Bawiłaś się w wapmira czy co?!
- Nie Ronaldzie jeszcze nie zwariowałam tak żeby iść do Świętego Munga, choć przy was to jest możliwe. Potknęłam się o nogi i wpadłam w to ciało. Coś się w nim świeciło i zaczęłam grzebać - Ron skrzywił się z niesmakiem - No i mam. Zniszczycie to łaskawie? Ja się pójdę umyć.
Voldemort stracił siły. Już nie jest nieśmiertelny. Wystarczy wiedzieć gdzie jest...
Ból głowy Hermiony nie ustawał odkąd zniszczyła horkruks. Nigdy nie czuła czegoś takiego. Było to dla niej jakby ktoś wbijał jej miecze w głowę. Wiedziała, że ktoś chce wejść do jej umysłu ale ona była mistrzynią oklumencji. Chciała, by to się skończyło, chciała wrzeszczeć ile sił. Od 2 dni nie spała dlatego jej obecnym pragnieniem było zapaść w długi sen. Nie wytrzymała już i wpuściła.
"- Och... Hermiona ciekawe jak bardzo ma skażoną krew ta dziewucha. Nie podchodzie do niej. Śmierdzi na kilometr - reszta wybuchnęła śmiechem - Bellatrix. Pamiętasz o naszej umowie?
- T-Tak, P-Panie
- Tylko pamiętaj masz się powstrzymać teraz bo szlama ma jeszcze czas. Inaczej zobaczysz jak to jest potraktowanym tak jak ty traktujesz innych.
- Oczywiście
Czarny Pan zaczął syczeć w niezrozumiałym języku do wielkiego, tłustego węża. Po chwili wyszedł."
Głowa przestała boleć. Ale to co zobaczyła było o wiele gorsze niż ból. Co miała robić Bellatrix? Co powiedział do węża? Czy to wszystko musi być takie trudne? Powiedziała o wszystkim przyjaciołom. Postanowili uciekać.
- Hermiono ON nas mógł znaleść!
- Wiem, ale to było silniejsze odemnie. Zresztą JA też wiem gdzie on jest. W rezydencji Lestrange'ów.
- Dobrze... Ale może już się teleportujmy gdzieś indziej?
- Tak, tak jasne
Wylądowali w małej jaskińce. Po rzuceniu zaklęć ochronnych Hermiona transmutowała wielkie głazy w piekarnik, blaty i lodówkę a małe roślinki w jedzenie. Spędzili tam wiele czasu. Nie zauważyli, że minęły już 3 miesiące. Zawsze piękne oczy Hermiony stały się wyraźnie zmęczone. Ron i Hermiona nie mieli już czasu dla siebie. Czekali cały czas z Harrym na odpowiedni moment, by zaskoczyć Sami - Wiecie - Kogo. Dawno się nie przytulali, nie całowali... Rudowłosy położył się na ciasnym łóżku obok jego ślicznej dziewczyny. Zaszeptał jej do ucha: "Obiecuję Ci, że jak to się skończy będziemy spędzać razem jak najwięcej czasu tylko my. We dwójkę."
piątek, 13 lipca 2012
Rozdział 7 - "List"
Harry siedział w fotelu zajadając się ciastkami i czytając książki z najsilniejszymi zaklęciami. Nagle do salonu wpadł skrzat a za nim Ron krzyczący
- Oddaj to! Słyszysz co mówię?! O D D A W A J!
- Proszę bardzo! Nędzny czarodzieju.
- Stworku! Jak śmiesz tak mówić do niego?
- Oj jakby się mój wielce szanowny pan się dowiedział co oni robili ta szlama i on!
Uszy Ron płonęły jak drewno w kominku a jego twarz była tak czerwona jak burak.
- Ha! - zawołał chłopak z zadowoleniem - I kto jest mądrzejszy zkretyniały skrzacie? Trzymał w ręce paczkę którą mu ukradł niewolnik.
- Dobra ja nie chce wiedzieć co wy robiliście, ale co jest w tym pudle?!
- Och... Później ci powiem - i odszedł na górę. Chowając to dokładnie poszedł do Hermiony. Siedziała cała zalana łzami.
- K-Kochanie... Co się stało?
Pokazała mu świstek leżący na łóżku.
" Bezpieczna? Napewno? Przerwę ten spokój jak nie zrobisz tego co ci każę. Masz 6 miesięcy. Twoje zadania: Zabij Pottera. Weasley'a torturuj dopóki cię nie poprosi o śmierć. Nagraj film. Pośmiejemy się.
Całuski
PS Zginiesz gorzej niż oni szlamo. Jak nie chcesz żeby mieli jeszcze gorszą śmierć to radzę zrób to samo."
- Kiedy to dostałaś?
- D-Dziś... Och Ron... - zaszlochała - wolę zginąć niż wam to zrobić
- Nikt nie umrze. Spokojnie.
Wzięła pierwszy raz list do ręki.
- AAA!!
Nie musiał się jej pytać co jest grane. Jej ręce zaczęły się pokrywać z początku płytkimi małymi rankami a w pzeciągu 2 sekund stały się dużymi głębokimi ranami.
Chłopak wymruczał jakieś zaklęcie i rany już mniej krwawiły.
- Accio bandaże! Accio plastry! - Do jego dłoni przyleciały bandaże i plastry. Zakleił rany plastrami i obwiązał jej ręce bandażami. Gdzieniegdzie pojawiały się małe plamki krwi.
- D-dziękuje.
- Yy... Hermiono... Co z twoimi rękami? - wskazała głową na list. Harry wziął go do ręki.
- Nie! Jest zaczarowany!- lecz jemu nic się nie stało - Eh... Najwidoczniej jest zaczarowany na takie brudnokrwiste istoty jak ja...
- Nikogo nie obchodzi czystość krwi kochanie.
Harry wczytywał się w list i niedowieżał.
- Spokojnie nie zrobię tego - rzekła spokojnie dziewczyna
- Oddaj to! Słyszysz co mówię?! O D D A W A J!
- Proszę bardzo! Nędzny czarodzieju.
- Stworku! Jak śmiesz tak mówić do niego?
- Oj jakby się mój wielce szanowny pan się dowiedział co oni robili ta szlama i on!
Uszy Ron płonęły jak drewno w kominku a jego twarz była tak czerwona jak burak.
- Ha! - zawołał chłopak z zadowoleniem - I kto jest mądrzejszy zkretyniały skrzacie? Trzymał w ręce paczkę którą mu ukradł niewolnik.
- Dobra ja nie chce wiedzieć co wy robiliście, ale co jest w tym pudle?!
- Och... Później ci powiem - i odszedł na górę. Chowając to dokładnie poszedł do Hermiony. Siedziała cała zalana łzami.
- K-Kochanie... Co się stało?
Pokazała mu świstek leżący na łóżku.
" Bezpieczna? Napewno? Przerwę ten spokój jak nie zrobisz tego co ci każę. Masz 6 miesięcy. Twoje zadania: Zabij Pottera. Weasley'a torturuj dopóki cię nie poprosi o śmierć. Nagraj film. Pośmiejemy się.
Całuski
PS Zginiesz gorzej niż oni szlamo. Jak nie chcesz żeby mieli jeszcze gorszą śmierć to radzę zrób to samo."
- Kiedy to dostałaś?
- D-Dziś... Och Ron... - zaszlochała - wolę zginąć niż wam to zrobić
- Nikt nie umrze. Spokojnie.
Wzięła pierwszy raz list do ręki.
- AAA!!
Nie musiał się jej pytać co jest grane. Jej ręce zaczęły się pokrywać z początku płytkimi małymi rankami a w pzeciągu 2 sekund stały się dużymi głębokimi ranami.
Chłopak wymruczał jakieś zaklęcie i rany już mniej krwawiły.
- Accio bandaże! Accio plastry! - Do jego dłoni przyleciały bandaże i plastry. Zakleił rany plastrami i obwiązał jej ręce bandażami. Gdzieniegdzie pojawiały się małe plamki krwi.
- D-dziękuje.
- Yy... Hermiono... Co z twoimi rękami? - wskazała głową na list. Harry wziął go do ręki.
- Nie! Jest zaczarowany!- lecz jemu nic się nie stało - Eh... Najwidoczniej jest zaczarowany na takie brudnokrwiste istoty jak ja...
- Nikogo nie obchodzi czystość krwi kochanie.
Harry wczytywał się w list i niedowieżał.
- Spokojnie nie zrobię tego - rzekła spokojnie dziewczyna
poniedziałek, 9 lipca 2012
Rodział 6 - " Przeklęty Dom Blacków"
Harry z Severusem udali się do jego kryjówki, bo miał on jeden horkruks. Zabrał kiedyś medalion z domu Poza tym chcieli spędzić trochę czasu razem. Harry chciał dowiedzieć się więcej o matce. Ron i Hermiona poszli przeszukać Dom Blacków.
Po znalezieniu kilku wzkazówek na temat horkruksów Hermiona poszła do kuchni by przygotować coś do jedzenia.
Ron siedział zamyślomy na sofie, aż zawołała go ukochana.
- Ron jedzenie gotowe.
Zasiedli razem przy stole i jedli.
- Kotku... Wiesz... Jesteśmy sami...
- Nie nie zauważyłam tego, wiesz!- odparła Hermiona z sarkazmem.
Dziewczyna wstała i zmywała naczynia gdy poczuła, że ktoś ją całuje. Odwróciła się i zaczęli się z Ronem namiętnie całować. Jej palce zanurzyły się w jego płomiennorudych włosach, natomiast jego jego dłonie powędrowały w stronę jej pośladków. Szybko pozbyli się bluzki Hermiony i koszuli Rona. Jego ręce zajmowały się biustonoszem ukochanej. Już miał spaść w nieładzie na podłogę jak reszta gdy pokój wypełnił głos.
- CO WY TU ROBICIE?! PLUGOWATA SZLAMA Z ZDRAJCĄ KRWI! Oj co by się stało gdyby moja biedna pani się o tym dowiedziała, moja biedna pani...
Młoda kobieta i jej chłopak w pośpiechu zaczęli się ubierać. Dopiero teraz przypomnieli sobie o PRAWDZIWYM celu tych odwiedzin Kwatery...
- S-St-tworku cz-czy w-wiesz może coś o horkruksach?
- STWOREK NIC NIE POWIE NĘDZNEJ SZLAMIE! JEJ KREW JEST BRUDNIEJSZA NIŻ BRUD W TYM DOMU!!
- Nie mów tak do niej!- krzyknął Ron kopiąc skrzata w kąt kuchni
- Na miłość boską RON! Nie wolno go tak traktować!
- No już dobra, dobra... On cię nazwał szlamą! Plugowata, szkarada... No już nic nie mówiłem - rzekł Ron po wściekłym wzroku Hermiony - Stworku... Może opowiesz nam coś o horkruksach?
- Hahaha!!! Zdrajca krwi, oj moja biedna pani nędze kreatury, gdyby mieli trochę godności zadźgali by się nożem tępym jak oni... Tak samo brudnym i cuchnącym... A nie nie da się tak... - mruczał pod nosem skrzat.
- Ron zostawmy go... Och... Może jutro coś powie...
Następnego dnia Hermiona wstała o 6 i przyrządziła śniadanie. Korzystając z domowej biblioteki Blacków zaczęła się wczytywać w różne zaklęcia ochronne i obronne. Większość była jej znana dlatego szybko odłożyła książkę. Zaczęła wybijać wszystkie paskudy typu boginy, chochliki itp. I sprzątać dom gdy w tym samym momencie Ron jadł śniadanie.
- Hermiono mogłabyś nie używać tego spray'u w miejscy gdzie jem?
- Jak chcesz mieć chochliki w jedzeniu to proszę otruj się, spoko - odpowiedziała złośliwie
- OK, ok psikaj sobie tym gdzie chcesz byle nie we mnie...
Popołudniu Ron czytał książki jak jego dziewczyna, ale też zwiedzał mieszkanie.
Tak mijały im dni aż do przyjazdu Harrego.
- Oh cześć Harry - przywitała się z nim
- Jak było?- spytał Rudzielec
- Hmm... Pierwszy raz spędziłem tak miło czas ze Severusem...
- Już nie Snape?
- Nie, nie... On mi dał 3 części Voldemorta (horkruksy)- Ron wzdrygnął się - zniszczymy je teraz każdy po jednym ok?
- Yhh... No... Ten... No dobra - wyjąkała Hermiona
- Mhm - przytaknął Ron
Każdego z nich przy niszczeniu opanował zły obraz.
Harrego obrazem była Ginny. Krzyczała, że Harry to największy nieudacznik, że nienawidzi go i woli Dean'a.
Obrazem Rona była jego rodzina, która mówiła, że woli Wybrańca jako ich syna. Również stali przed nim Draco i Hermiona obściskujący się. Mówili, że nie chcą mieć nic wspólnego z zdrajcami własnej krwi.
Wizja Hermiony - Ukazali się wszyscy nauczyciele i powiedzieli jej, że jest najgorszą uczennicą jaką Hogwart widział i nie potrzebują jej. Harry i Ron śmiali się jaka jest głupia i naiwna, jak mógła myśleć, że oni ją lubią. Dodatkowo Lavender Brown całowała każdy kawałek twarzy i szyji Rona.
- Osobiście kiedyś zamorduję Lavender nawet jak to będzie ostatnia rzecz w moim życiu.
Zostały im jeszcze 2 horkruksy - kawałek szaty Riddla i odznaka prefekta Lorda Voldemorta.
Po znalezieniu kilku wzkazówek na temat horkruksów Hermiona poszła do kuchni by przygotować coś do jedzenia.
Ron siedział zamyślomy na sofie, aż zawołała go ukochana.
- Ron jedzenie gotowe.
Zasiedli razem przy stole i jedli.
- Kotku... Wiesz... Jesteśmy sami...
- Nie nie zauważyłam tego, wiesz!- odparła Hermiona z sarkazmem.
Dziewczyna wstała i zmywała naczynia gdy poczuła, że ktoś ją całuje. Odwróciła się i zaczęli się z Ronem namiętnie całować. Jej palce zanurzyły się w jego płomiennorudych włosach, natomiast jego jego dłonie powędrowały w stronę jej pośladków. Szybko pozbyli się bluzki Hermiony i koszuli Rona. Jego ręce zajmowały się biustonoszem ukochanej. Już miał spaść w nieładzie na podłogę jak reszta gdy pokój wypełnił głos.
- CO WY TU ROBICIE?! PLUGOWATA SZLAMA Z ZDRAJCĄ KRWI! Oj co by się stało gdyby moja biedna pani się o tym dowiedziała, moja biedna pani...
Młoda kobieta i jej chłopak w pośpiechu zaczęli się ubierać. Dopiero teraz przypomnieli sobie o PRAWDZIWYM celu tych odwiedzin Kwatery...
- S-St-tworku cz-czy w-wiesz może coś o horkruksach?
- STWOREK NIC NIE POWIE NĘDZNEJ SZLAMIE! JEJ KREW JEST BRUDNIEJSZA NIŻ BRUD W TYM DOMU!!
- Nie mów tak do niej!- krzyknął Ron kopiąc skrzata w kąt kuchni
- Na miłość boską RON! Nie wolno go tak traktować!
- No już dobra, dobra... On cię nazwał szlamą! Plugowata, szkarada... No już nic nie mówiłem - rzekł Ron po wściekłym wzroku Hermiony - Stworku... Może opowiesz nam coś o horkruksach?
- Hahaha!!! Zdrajca krwi, oj moja biedna pani nędze kreatury, gdyby mieli trochę godności zadźgali by się nożem tępym jak oni... Tak samo brudnym i cuchnącym... A nie nie da się tak... - mruczał pod nosem skrzat.
- Ron zostawmy go... Och... Może jutro coś powie...
Następnego dnia Hermiona wstała o 6 i przyrządziła śniadanie. Korzystając z domowej biblioteki Blacków zaczęła się wczytywać w różne zaklęcia ochronne i obronne. Większość była jej znana dlatego szybko odłożyła książkę. Zaczęła wybijać wszystkie paskudy typu boginy, chochliki itp. I sprzątać dom gdy w tym samym momencie Ron jadł śniadanie.
- Hermiono mogłabyś nie używać tego spray'u w miejscy gdzie jem?
- Jak chcesz mieć chochliki w jedzeniu to proszę otruj się, spoko - odpowiedziała złośliwie
- OK, ok psikaj sobie tym gdzie chcesz byle nie we mnie...
Popołudniu Ron czytał książki jak jego dziewczyna, ale też zwiedzał mieszkanie.
Tak mijały im dni aż do przyjazdu Harrego.
- Oh cześć Harry - przywitała się z nim
- Jak było?- spytał Rudzielec
- Hmm... Pierwszy raz spędziłem tak miło czas ze Severusem...
- Już nie Snape?
- Nie, nie... On mi dał 3 części Voldemorta (horkruksy)- Ron wzdrygnął się - zniszczymy je teraz każdy po jednym ok?
- Yhh... No... Ten... No dobra - wyjąkała Hermiona
- Mhm - przytaknął Ron
Każdego z nich przy niszczeniu opanował zły obraz.
Harrego obrazem była Ginny. Krzyczała, że Harry to największy nieudacznik, że nienawidzi go i woli Dean'a.
Obrazem Rona była jego rodzina, która mówiła, że woli Wybrańca jako ich syna. Również stali przed nim Draco i Hermiona obściskujący się. Mówili, że nie chcą mieć nic wspólnego z zdrajcami własnej krwi.
Wizja Hermiony - Ukazali się wszyscy nauczyciele i powiedzieli jej, że jest najgorszą uczennicą jaką Hogwart widział i nie potrzebują jej. Harry i Ron śmiali się jaka jest głupia i naiwna, jak mógła myśleć, że oni ją lubią. Dodatkowo Lavender Brown całowała każdy kawałek twarzy i szyji Rona.
- Osobiście kiedyś zamorduję Lavender nawet jak to będzie ostatnia rzecz w moim życiu.
Zostały im jeszcze 2 horkruksy - kawałek szaty Riddla i odznaka prefekta Lorda Voldemorta.
piątek, 6 lipca 2012
Rozdział 5 - "Wyprawa"
- Hermiono macie już wszystko?- zza rogu wolała Pani Weasley
- Myślę, że tak. Harry, Ron?
- Hmm... Chyba tak
3 przyjaciół już dziś miała wyjechać. Stwierdzili, że udadzą się najpierw do Doliny Godryka, gdyż w liście od R.A.B'a był ukryty kod i mówił on, że prawdziwy medalion jest ukryty w domu Harrego.
Harry, właśnie pakował do swojego zaczarowanego plecaka - mapę Huncwotów, pelerynę niewidkę, potężny pierścień od Dumbledora, medalion, ubrania i resztę niezbedników.
Hermiona pakowała "Księgę całej wiedzy", namiot, lekarstwa, kociołek, jakieś składniki, pożywienie, ubrania i bransoletkę od Dumbledora...
Ron chował do swojego bagażu miecz Godryka, radio, pergamin, atrament, kompas i okulary - połówki, które w testamencie wyznaczył mu poprzedni dyrektor Hogwartu.
Lecz jedną rzecz krył on bardzo - pierścionek zakupiony w strefie dziewczęcej...
- Już możemy się udać - rzekła Hermiona
- Och... Uważajcie na siebie - zaczęła szlochać Molly
- Harry... Kocham cię - szepnęła bliznowatemu Ginny
- Ja ciebie też - odparł jej
- Trzymaj się bracie - powiedzieli Fred i George
****************
Trójka teleportowała się do domu Harrego. Gdy już tam byli Wybrańcowi w oczach stanęły łzy. Tutaj zginęli jego rodzice. Weszli do środka.
Dom był tylko w jednym miejscu zepsuty - pokój Harrego. Czarna ściana, czarna podłoga, czarna kołyska. Na ścianach przeróżne fotografie głównie przedstawiające młodych rodziców i ich synka wesoło się uśmiechały. W jednym pokoju były podpisane szafki : Lily, James. Harry zdecydował się otworzyć szafkę ojca. Znalazł w niej listy między Jamesem a Syriuszem, korespondencje z Lupinem i Peterem. Gdy otworzył szafkę mamy jego uwagę przykuł list od Petunii.
"Droga Lily,
Wysyłam ten list, ponieważ bardzo za Tobą tęsknię. Odkąd wyszłaś za tego czarodzieja i mieszkasz z nim nie widziałyśmy się długo.
Słyszałam, że jesteś w ciąży. Gdy już wybaczysz mi wszystkie moje złe zachowania błagam przyjedź do mnie. Chciałabym poznać twojego syna... Błagam spotkajmy się
Twoja kochająca siostra
Petunia
PS Powiedz mi czy mogłabym ci jakoś kiedyś pomóc z twoim (jeszcze) nienarodzonym synem?"
Nie mógł uwierzyć, że ciotka Petunia chciała się nim opiekować!!
Harry przeszukiwał dalej mieszkanie, lecz to co zauważył go przeraziło.
Chciał wejść do pokoju swoich rodziców, ale był zamknięty. Wiedział, że klucze są gdzieś, ale jemu nie były potrzebne. Miał różdżkę.
- Alohomora!
Drzwi otwarły się bez problemów, ale to co zobaczył... Było już najgorszym widokiem na świecie.
Na podwójnym łóżku leżały dwa ciała. Nietrudno zgadnąć, że te ciała należały do Lily i Jamesa Potterów. Harry nie wytrzymał - rozpłakał się. Widząc martwe ciała rodziców zaczął płakać.
- Przepraszam mamo... Przepraszam... Nie chciałem żebyś przezemnie umierała... T-tato nie chciałem żebyś umierał... Kocham was... B-błagam wybaczcie m-mi...
Harry opadł na podłgę. Krzyczał z rozpaczy. Złapał matkę za rękę i z czystego szaleństwa zaczął im opowiadać o swoim życiu. O starciu z Voldemortem na pierwszym roku i o bazyliszku, jak go zabił i jak uratował Ginny. Wspomniał o Syriuszu i jego śmierci - że kochał go prawie tak samo jak jego prawdziwego ojca ale i tak Jamesa najbardziej kochał. Opowiadał o Weasleyach, Hermionie, Draco, nauczycielach... I o Ginny. Jak bardzo ją kocha... Temu wszystkiemu przesłuchiwali się Ron i Hermiona. Dla nich zwłoki na łóżku były równie straszne. Zaniepokojona Czarownica złapała za rękę stojącego obok Rudzielca. Nagle wszyscy usłyszeli jak ktoś się do nich teleportuje. Wszyscy wyciągnęli różdżki. Harry ubrał swoje okulary na zapłakane, czerwone oczy. To kogo zobaczyli było zdumieniem. Przed nimi stał w czarnej pelerynie, długowłosy nauczyciel, którego dobrze znali - profesor Severus Snape patrzył to na nich to na Lily.
- Potter. Co ty tu robisz? - warknął zakłopotany.
- ODWIEDZAM RODZICÓW, A BO CO MI ZROBISZ?! DASZ SZLABAN, ODEJMIESZ PUNKTY? PYTANIE BRZMI: CO TY TU ROBISZ SNAPE?
- Yh... To długa historia... Przyszedłem do Lily. Znałem ją od dziecka. Byliśmy przyjaciółmi olewając innych, lecz ja czułem do niej więcej. Nienawidzę się za to, że raz nazwałem ją szlamą. Przeklinam ten dzień. Spiepszyłem wszystko. Gdybym tego nie zrobił TY teraz nie był byś Potter. Byłbyś SNAPE. HARRY SNAPE. Kocham ją tak bardzo - powiedział Severus podchodząc do Lily - przychodzę tu tak często jak mogę tylko po to żeby z nią spędzić czas. Odmawiam ich ciała.
Harry zdrętwiał. Nie wierzył że TEN nauczyciel który go tak nie cierpił kochał i kocha jego matkę.
- Severusie ja... Nie wiedziałem
I Snape przytulił Harrego jak własne dziecko...
- Myślę, że tak. Harry, Ron?
- Hmm... Chyba tak
3 przyjaciół już dziś miała wyjechać. Stwierdzili, że udadzą się najpierw do Doliny Godryka, gdyż w liście od R.A.B'a był ukryty kod i mówił on, że prawdziwy medalion jest ukryty w domu Harrego.
Harry, właśnie pakował do swojego zaczarowanego plecaka - mapę Huncwotów, pelerynę niewidkę, potężny pierścień od Dumbledora, medalion, ubrania i resztę niezbedników.
Hermiona pakowała "Księgę całej wiedzy", namiot, lekarstwa, kociołek, jakieś składniki, pożywienie, ubrania i bransoletkę od Dumbledora...
Ron chował do swojego bagażu miecz Godryka, radio, pergamin, atrament, kompas i okulary - połówki, które w testamencie wyznaczył mu poprzedni dyrektor Hogwartu.
Lecz jedną rzecz krył on bardzo - pierścionek zakupiony w strefie dziewczęcej...
- Już możemy się udać - rzekła Hermiona
- Och... Uważajcie na siebie - zaczęła szlochać Molly
- Harry... Kocham cię - szepnęła bliznowatemu Ginny
- Ja ciebie też - odparł jej
- Trzymaj się bracie - powiedzieli Fred i George
****************
Trójka teleportowała się do domu Harrego. Gdy już tam byli Wybrańcowi w oczach stanęły łzy. Tutaj zginęli jego rodzice. Weszli do środka.
Dom był tylko w jednym miejscu zepsuty - pokój Harrego. Czarna ściana, czarna podłoga, czarna kołyska. Na ścianach przeróżne fotografie głównie przedstawiające młodych rodziców i ich synka wesoło się uśmiechały. W jednym pokoju były podpisane szafki : Lily, James. Harry zdecydował się otworzyć szafkę ojca. Znalazł w niej listy między Jamesem a Syriuszem, korespondencje z Lupinem i Peterem. Gdy otworzył szafkę mamy jego uwagę przykuł list od Petunii.
"Droga Lily,
Wysyłam ten list, ponieważ bardzo za Tobą tęsknię. Odkąd wyszłaś za tego czarodzieja i mieszkasz z nim nie widziałyśmy się długo.
Słyszałam, że jesteś w ciąży. Gdy już wybaczysz mi wszystkie moje złe zachowania błagam przyjedź do mnie. Chciałabym poznać twojego syna... Błagam spotkajmy się
Twoja kochająca siostra
Petunia
PS Powiedz mi czy mogłabym ci jakoś kiedyś pomóc z twoim (jeszcze) nienarodzonym synem?"
Nie mógł uwierzyć, że ciotka Petunia chciała się nim opiekować!!
Harry przeszukiwał dalej mieszkanie, lecz to co zauważył go przeraziło.
Chciał wejść do pokoju swoich rodziców, ale był zamknięty. Wiedział, że klucze są gdzieś, ale jemu nie były potrzebne. Miał różdżkę.
- Alohomora!
Drzwi otwarły się bez problemów, ale to co zobaczył... Było już najgorszym widokiem na świecie.
Na podwójnym łóżku leżały dwa ciała. Nietrudno zgadnąć, że te ciała należały do Lily i Jamesa Potterów. Harry nie wytrzymał - rozpłakał się. Widząc martwe ciała rodziców zaczął płakać.
- Przepraszam mamo... Przepraszam... Nie chciałem żebyś przezemnie umierała... T-tato nie chciałem żebyś umierał... Kocham was... B-błagam wybaczcie m-mi...
Harry opadł na podłgę. Krzyczał z rozpaczy. Złapał matkę za rękę i z czystego szaleństwa zaczął im opowiadać o swoim życiu. O starciu z Voldemortem na pierwszym roku i o bazyliszku, jak go zabił i jak uratował Ginny. Wspomniał o Syriuszu i jego śmierci - że kochał go prawie tak samo jak jego prawdziwego ojca ale i tak Jamesa najbardziej kochał. Opowiadał o Weasleyach, Hermionie, Draco, nauczycielach... I o Ginny. Jak bardzo ją kocha... Temu wszystkiemu przesłuchiwali się Ron i Hermiona. Dla nich zwłoki na łóżku były równie straszne. Zaniepokojona Czarownica złapała za rękę stojącego obok Rudzielca. Nagle wszyscy usłyszeli jak ktoś się do nich teleportuje. Wszyscy wyciągnęli różdżki. Harry ubrał swoje okulary na zapłakane, czerwone oczy. To kogo zobaczyli było zdumieniem. Przed nimi stał w czarnej pelerynie, długowłosy nauczyciel, którego dobrze znali - profesor Severus Snape patrzył to na nich to na Lily.
- Potter. Co ty tu robisz? - warknął zakłopotany.
- ODWIEDZAM RODZICÓW, A BO CO MI ZROBISZ?! DASZ SZLABAN, ODEJMIESZ PUNKTY? PYTANIE BRZMI: CO TY TU ROBISZ SNAPE?
- Yh... To długa historia... Przyszedłem do Lily. Znałem ją od dziecka. Byliśmy przyjaciółmi olewając innych, lecz ja czułem do niej więcej. Nienawidzę się za to, że raz nazwałem ją szlamą. Przeklinam ten dzień. Spiepszyłem wszystko. Gdybym tego nie zrobił TY teraz nie był byś Potter. Byłbyś SNAPE. HARRY SNAPE. Kocham ją tak bardzo - powiedział Severus podchodząc do Lily - przychodzę tu tak często jak mogę tylko po to żeby z nią spędzić czas. Odmawiam ich ciała.
Harry zdrętwiał. Nie wierzył że TEN nauczyciel który go tak nie cierpił kochał i kocha jego matkę.
- Severusie ja... Nie wiedziałem
I Snape przytulił Harrego jak własne dziecko...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)